Nie sądziłam, że na obiedzie po chrzcinach syna spędzimy tyle czasu… klimat miejsca spowodował, że osoby z różnych rodzin, środowisk, poglądów niesamowicie się zintegrowały i nie chciały wychodzić.
Jedzenie przepyszne, świeże, przemyślane i na tyle dużo, że jeszcze dostaliśmy na wynos.
Czuć też duszę artystyczną, zarówno samego miejsca jak i od osób tam pracujących.
Można zakupić ciekawe rzeczy z pozostałości po galerii.
Przede wszystkim można wstać, ruszyć się, czuć się swobodnie jak w domu, a nie sztywno siedzieć przy stole.
Sylwia i Marek z Jakubem