Klub „ONA” jest unikatowym miejscem w Warszawie. Dlatego też bardzo zależało nam na tym, aby to w właśnie tu odbyło się nasze przyjęcie weselne. Początkowo rozpatrywaliśmy opcję skromnego przyjęcia, bo nie byliśmy pewni, czy podołamy trudom organizacji prawdziwej fety. Po spotkaniu z Panią Grażyną zmieniliśmy zdanie – „ślub to szczególna okazją, a my zrobimy wszystko, żeby ten dzień był niezapomniany”, – stwierdziła. Dotrzymała słowa. To ona w szczegółach opisała jak będzie wyglądało menu, podpowiadając co musi, a co nie powinno znaleźć się na weselnym stole. Mieliśmy obawy, czy ta ilość jedzenia będzie wystarczająca (i mieliśmy w zanadrzu gar sprawdzonego mamusinego bigosu), ale nikt z przyjęcia nie wyszedł głodny. Przeciwnie – nadal odbieramy telefony z prośbami o przepisy Pani Grażyny (niezapomniana kapusta „dla odważnych”, czy cukinia z ziołami i serem pleśniowym) i słuchamy historii o podwędzonych z talerza sąsiada, pod jego nieobecność, racuchach. Dostaliśmy od Pani Grażyny też parę sprawdzonych rad. Doradziła dobrą cukiernię, podpowiedziała ile musi być szampana „na wejście”, żeby nikt nie wylewał go w krzaki i zapowiedziała „niespodziankę” – każdy z gości w kieliszku szampana miał dojrzałą malinkę… Zadziwiające… nad wszystkim bezapelacyjnie czuwają jedynie dwie osoby!!! Od pojawienia się szampana na wejściu, alkoholu, potraw, kwiatów i świeżej zastawy na stołach do koordynowania robienia zdjęć gościom, izolującym się w malowniczych zakątkach. Zdjęcia, robione przez Pana Darka, stanowią znakomitą część naszego ślubnego foto archiwum, ponieważ są rewelacyjnej jakości i znalazły się na nich naprawdę wszyscy goście (nawet ci, którzy zostali dosłownie do pierwszego tańca). Właśnie te zdjęcia, jako pamiątkę naszego wesela, zaczęliśmy rozsyłać już w niecały tydzień po uroczystości. Warte podkreślenia jest to, że udostępniono nam nie tylko miejsce do hucznej zabawy, ale też pokoje – małżeński (a w nim romantyczne łóżko z baldachimem!!!) i miejsca noclegowe dla naszych gości z dziećmi, które to pierwsze nie wytrzymały tempa imprezy. Drugiego dnia „wymoczyliśmy” się w wannie w dwupoziomowej łazience, wypiliśmy pyszną poranną kawę z ekspresu na tarasie, pobawiliśmy się z psami, które skutecznie chronią posesję przed obcymi, ale są niezwykle przyjacielskie w stosunku do gości, a szczególnie dzieci. Ok. godziny 12-tej witaliśmy na „kawie pod chmurką” naszą blisko 40-osobową rodzinę. Poza napojami i ciastami, które były przewidziane, mieliśmy szansę zjeść barszczyk z pasztecikami, do spożycia których nie doszło poprzedniego dnia wskutek najedzenia i roztańczenia zebranych. „Bisowała” też zupa cytrynowa. Przypomnieliśmy również o bigosie, który, natychmiast odgrzany, przemienił spotkanie przy kawie w prawdziwe poprawiny. Pani Grażyna tymczasem pilnowała, żeby na stole niczego nie zabrakło. Kiedy w trakcie chcieliśmy wypić jej zdrowie, okazało się, że pojechała, by dokupić napojów, choć to właśnie my, zgodnie z umową, mieliśmy mieć je przygotowane. Nawet słowem nie zdradziła, że coś mogłoby zakłócić nasze beztroskie rodzinne posiedzenie. Pan Darek poza robieniem zdjęć w ogrodzie stanowił dla nas wspaniałe wsparcie logistyczne, polecił też sprawdzoną taksówkę dla gości. Czy jest sens mówić, że z żalem żegnaliśmy się z tym miejscem i tymi wspaniałymi ludźmi?! Wspaniała atmosfera, urocze miejsce i ludzie, profesjonalna organizacja i nieobojętne podejście właścicieli czynią każdą imprezę w tym miejscu wyjątkową. Klub „ONA” – to miejsce godne polecenia na każdą okazję.